Dzisiaj coś Wam opowiem, coś co zostanie w mojej pamięci na zawsze, nie jest to długa historia ale na pewno wzruszająca… Posłuchajcie…
Pamiętam to jak dziś. Był grudniowy wieczór, mróz delikatnie malował wzory na szybach, a w domu pachniało cynamonem i gorącą herbatą. Mama usiadła obok mnie, wyciągnęła małe, błyszczące szydełko i miękki motek włóczki. „Chcesz, pokażę ci coś magicznego?” – zapytała z uśmiechem. I wtedy wszystko się zaczęło.
Pierwsze chwile były nieporadne – palce plątały się w nitkach, supełki uciekały jak małe niesforne skrzaty, a ja zastanawiałam się, czy kiedykolwiek uda mi się zrobić coś więcej niż kilka chaotycznych pętelek. Ale mama była cierpliwa. Jej ciepłe słowa i zachęcające spojrzenie sprawiły, że nie poddałam się ani razu.
To właśnie tamtego grudniowego wieczoru odkryłam, że włóczka i szydełko to coś więcej niż zwykłe narzędzia. To sposób na tworzenie małych cudów własnymi rękami, chwilę spokoju w zabieganym świecie i radość z każdego kolejnego oczka, które udało się zrobić dobrze.
Dziś, 9 lat później, wciąż pamiętam ten moment jako początek mojej pasji. Szydełko stało się moim towarzyszem w codziennym życiu, a każdy motek włóczki to obietnica nowych przygód, kolorowych marzeń i małych dzieł, które powstają z sercem.
Czasem myślę, że mama nie tylko pokazała mi szydełko – pokazała mi też, jak czerpać radość z małych rzeczy i odkrywać w sobie kreatywność, która nie zna granic. I za to jestem jej nieskończenie wdzięczna.
A Ty jak zacząłeś swoją przygodę? Daj znać w komentarzu!